Ostatnie tygodnie pokazały, jak szybko można stracić zaufanie. A jak długi będzie proces odzyskiwania dobrego imienia. To przykład typowej sytuacji kryzysowej. W trzech punktach można zobaczyć, jak do tego doszło.
- Opóźnienia w dostawie szczepionek, pomimo ich posiadania.
To był pierwszy krok w kierunku kryzysu. Lekarze, a zaraz za nimi politycy zaczęli publicznie piętnować wszystkich producentów za takie działania. Do tego doszły informacje, że umowy między Unią Europejską a producentami są korzystne głównie dla tej drugiej strony. Wyjaśnienie tego zniknęło w gąszczu kolejnych opóźnień w dostawach. - Niepokojące objawy u osób zaszczepionych.
Pojawianie się mdłości, zawroty głowy, gorączka to dość częste objawy choćby w szczepieniach. I co do zasady podchodzimy do tego spokojnie i bez emocji. Tutaj jednak pojawił się jeszcze jeden element - wielomiesięczne pompowanie opinii publicznej idealnością wyczekiwanej szczepionki. Nikt tak na dobrą sprawę nie pokusił się o to, aby od początku wyjaśniać, jakie skutki niosą ze sobą szczepienia. - Śmierć osób zaszczepionych.
To w zasadzie rozwinięcie wcześniejszego punktu. Do tego doszły informacje o zakrzepicy, której nazwa sama w sobie powoduje zaniepokojenie. Ponownie zamiast wytłumaczyć z czym to jest związane, kto jest w grupie realnego ryzyka, jak to się ma w porównaniu ze szczepionkami innych producentów, nikt na początku się tego nie podjął. W zamian tego państwa jedno po drugim, zaczęły wstrzymywać szczepienia tym preparatem. Doszedł do tego jeszcze jeden element. Uznani profesorowie zaczęli publicznie mówić, że śmierć kilku-kilkunastu osób jest nieistotna (zobacz: tutaj i tutaj). To spowodowało wysyp różnych teorii - od sensownych i dających się obronić, po najbardziej absurdalne.
Tego nie da się odkręcić w prosty sposób. Nie da się zatrzymać przekazów medialnych, wypowiedzi samozwańczych specjalistów, czy oburzenia ze strony opozycji w stosunku do rządu. Niezależnie od kraju, którego ta sytuacja dotyczy. Obserwuję informacje związane z tą sytuacją. I brakuje mi działań, które przywrócą zaufanie do tej szczepionki. A przy najmniej spowodują, że nie będzie tak dużego strachu przed AstraZeneca. Czego konkretnie nie widzę i co powinno się w tym obszarze pojawić?
- Jasny przekaz o skuteczności i bezpieczeństwie szczepionki.
Sama informacja od Europejskiej Agencji Leków nie wystarczy. I im szybciej ten punkt widzenia przyjmie się do wiadomości, tym lepiej. To oczywiście dobrze, że EMA wydała ten komunikat. Nie załatwia on jednak wszystkiego. Cały czas brakuje konkretnych informacji, że szczepionka AstraZeneca jest bezpieczna. I to nie z ust urzędników, czy polityków, bo ci akurat nie cieszą się zbyt dużym zaufaniem. Więc jak? Angażując przede wszystkim dwa poniższe punkty. - Akcja społeczna informująca o wadze szczepionek w walce z koronawirusem.
I nie chodzi mi o proste reklamy w telewizji, że szczepionka jest OK. Chodzi o zakrojoną na szeroką skalę akcję uświadamiającą. Oczywiście nie może i nie powinno się to odbywać kosztem wyłącznie AstraZeneca, bo byłoby to zwyczajnie nieuczciwie. Nie tylko biznesowo, ale również od strony odpowiedzialności społecznej. Do tego projektu powinny zaangażować się rządy krajów i UE, a także - choć może przede wszystkim - inni producenci szczepionek, bo taka sytuacja mogła lub jeszcze może również ich dotknąć. Niezaprzeczalnie ważne jest również zaangażowanie organizacji pozarządowych i mediów. - Znane osoby o zaszczepieniu się produktem AstraZeneca.
Ten punkt już był przerabiany w chwili, gdy szczepionki pojawiły się w przestrzeni. Początkowo nie można było zachęcić ludzi do szczepienia. Dopiero, gdy zaszczepili się celebryci - samorządowcy, aktorzy, muzycy - do punktów szczepień ruszyli nawet najzagorzalsi przeciwnicy. To moralnie naganne (z pokrętnymi i wykluczającymi się wzajemnie tłumaczeniami) zachowanie osobiście oceniam dobrze. Bo przede wszystkim odniosło skutek. Za granicą takie działania zaczęli politycy, choćby premierzy Francji i Wielkiej Brytanii. Poza politykami powinni pokazać się aktorzy, sportowcy, naukowcy i zaświadczyć sobą, że nic im nie jest, że czyją się bezpiecznie.
Ciekaw jestem jakie działania, i czy w ogóle, zostaną podjęte. Sądzę, że rozszerzenie o nową grupę do szczepienia nie zmieni zbyt mocno procentowo ilości osób, które będą odmawiały przyjęcia szczepionki AstraZeneca. Niezależnie od jej skuteczności i bezpieczeństwa.